niedziela, 1 lutego 2015

3. Will you tell me about yourself?

Po pierwsze, miałam nie pisać rozdziału, bo nie było komentarzy. Ale w trakcie pisania pojawił się jeden od kochanej @xxvvnataliaxxvv, na której cudownego bloga serdecznie zapraszam! W sumie to dzięki niej spięłam dupę i napisałam. Dziękuję ci bardzo kochana!  Szkoda było mi nie pisać haha, mam już zaplanowane parę rozdziałów, w których będzie trochę więcej akcji:) Mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy:) Nie zauważyłam, że jest zablokowane anonimowe komentowanie, ale już jest odblokowane. I jeszcze jedno. Jak chcecie być informowani o rozdziałach napiszcie w komentarzu jak:) tu macie twittera-->@hiiishawtyy Miłego czytania :*







---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Caroline's  POV:

       Wracałam do domu z uśmiechem na ustach. Chyba pierwszy raz od śmierci rodziców byłam naprawdę szczęśliwa. Weszłam na klatkę schodową, wstukałam kod i weszłam po schodach na 3 piętro. Otworzyłam drzwi, rzuciłam rzeczy na podłogę i udałam się do łazienki. Jutro posprzątam. Teraz chciałam tylko się umyć i iść spać. Wchodząc do pomieszczenia dalej szczerzyłam się jak głupia. Myjąc się, myślałam chcąc nie chcąc o Justinie. W mojej głowie zrodziła się myśl żeby do niego zadzwonić,ale bałam się, że pomyśli, że się narzucam. Chociaż, co miałam do stracenia? Postanowiłam, że rano, jak tylko się obudzę zadzwonię do niego. A jak będzie spał? Przecież nie wiem o której wstaje. Nawet nie zauważyłam, jak długo leję wodę z prysznica. Miałam zmarszczone palce i trzęsłam się z zimna.  Szybko zakręciłam wodę, wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Wysuszyłam się i ubrałam w koszulkę i spodenki do spania. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Bijąc się z myślami, w końcu zasnęłam. 


Justin's POV:

     W barze wypiłem jeszcze dwa drinki, a kiedy lekko zaszumiało mi w głowie, postanowiłem wrócić do domu.  Otwierając drzwi i wchodząc do środka miałem ochotę krzyknąć "Wróciłem!", ale kiedy już otwierałem usta przypomniałem sobie, że nikt na mnie nie czeka. Oh. Czasami naprawdę zapominam o tym, że jestem tu sam. Szczególnie teraz, kiedy byłem szczęśliwy z poznania z Caroline. Prawie cały entuzjazm wyparował w jednej chwili. Spojrzałem na zegarek wskazujący za dwadzieścia pierwszą. Poszedłem pod prysznic, a potem do sypialni. Mimo późnej pory nie byłem zmęczony. Zamiast się położyć, postanowiłem włączyć telewizję. Leciał jakiś horror. No tak, jak to w nocy. Nie chciało mi się nic oglądać, ale z nudów zacząłem oglądać. Był beznadziejny. Po czterdziestu minutach wyłączyłem i położyłem się, starając się zasnąć. Ku mojemu zaskoczeniu, nie trwało to długo.


Rano

     Wstałem o 8.30. Spojrzałem na telefon pokazujący jedną nową wiadomość. Wziąłem go do ręki chcąc sprawdzić kto to, ale moje oczy były jeszcze nastawione na sen i ciemność, więc widząc światło telefonu natychmiast je zmrużyłem. Po chwili spojrzałem znowu i się uśmiechnąłem.

Nowa wiadomość od: Caroline

Masz ochotę na spotkanie? Jeśli nie, przepraszam że się narzucam.

Czytając wiadomość, znowu się uśmiechnąłem. Dokładnie takiej wiadomości można spodziewać się od takiej dziewczyny. Spojrzałem na zegarek- za piętnaście dziewiąta.  Kliknąłem na utwórz wiadomość i odpisałem dziewczynie. 

Jasne, a kiedy i gdzie ci pasuje?

Zablokowałem ekran, wsunąłem telefon do kieszeni piżamy i poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Wyjmowałem chleb, masło i ser gdy poczułem na nodze wibracje, co oznaczało, że dziewczyna odpisała.

Nowa wiadomość od: Caroline

O 12 w Starbucksie przy Gloucester Road?

Było to dość daleko od mojego domu, ale miałem bezpośredni dojazd metrem. Szybko odpisałem, że się zgadzam i skończyłem robić śniadanie. Po zjedzeniu zobaczyłem, że zostały mi dwie godziny. Postanowiłem się ubrać i ogarnąć. Sprawdziłem rozkład jazdy, mam metro o 11.34. Idealnie. Przez głowę przeszła mi myśl, że może nie powinienem iść tam z pustymi rękami. Ale co mógłbym jej kupić? Kwiaty? To chyba zbyt oficjalnie. Poza tym nie mam pojęcia, jakie lubi. Czekolada? To tandetne. Nic nie kupię, tak będzie najlepiej. Nastawiłem przypominajkę na 11.20 i włączyłem telewizor.


Caroline's POV:

      Sekundę przed zaśnięciem przyszedł mi do głowy najprostszy, a zarazem najlepszy sposób. Wiadomość. Mentalnie pacnęłam się w czoło za to, że wcześniej na to nie wpadłam i momentalnie zapadłam w sen.
     Rano postanowiłam zrealizować swój pomysł. Umówiliśmy się na dwunastą, co oznacza, że do spotkania o pracę mam jeszcze 3 godziny. Dzisiejszy dzień nie może być zły. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Szybko spojrzałam na lodówkę, na której był plan lekcji mojej siostry. Kończy dziś 14.30. Szybko napisałam jej kartkę, że dzisiaj wrócę później i żeby się nie martwiła. Nie robiłam sobie śniadania, bo nie byłam głodna. Zamiast tego zabrałam się za robienie obiadu Melanie. Spojrzałam na to co mamy w lodówce i z zadowoleniem znalazłam w niej gotowy sos spaghetti. Nastawiłam wodę i wygrzebałam z szafki makaron. Czekając aż zagotuje się woda nalałam sobie soku. Wrzuciłam sos na patelnię, wodę posoliłam i wrzuciłam makaron. Po ośmiu minutach wszystko było gotowe. Zapakowałam jedzenie do plastikowych pojemników i wstawiłam do lodówki, po czym dopisałam jej na karteczce, że obiad znajduje się właśnie tam. Stanęłam na chwilę i oparłam się o ścianę. Zamknęłam oczy. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu.
Justin?
Podeszłam do urządzenia i spojrzałam na wyświetlacz. To babcia. Nasza jedyna rodzina. Uśmiechnęłam się szeroko i odebrałam połączenie.
-Cześć babciu! Jak się miewasz?- zapytałam
-Tak jak ostatnio. Ale co u ciebie? Dajecie radę? Staram wysyłać się wam jak najwięcej dam radę- babcia to najlepszy człowiek na świecie. Sama ledwo wiąże koniec z końcem, a pomaga nam z całych sił.
-Wszystko jest w porządku, idę dzisiaj na rozmowę o lepiej płatną pracę. Naprawdę nie trzeba, żebyś wysyłała nam pieniądze- wzdycham.
-Wiesz, mi i tak nie trzeba dużo... Słuchaj Caroline, dawno się nie widziałyśmy, może wpadłybyście tu do Sunhill...
-Z wielką chęcią, ale na razie Mel ma szkołę, ja pracuję.. Ale niedługo mamy przerwę zimową. Postaramy się przyjechać
-Oh, byłoby mi bardzo miło. Czuję się tu trochę samotnie. I wiesz, Caroline, jesteś bardzo dzielna. 
-Naprawdę dziękuję, ale to chyba nie dzielność tylko konieczność radzenia sobie. - wzdycham spoglądając na zegarek- Babciu, muszę kończyć, jestem umówiona.
-Leć kochanie, i uwierz trochę bardziej w siebie. Do usłyszenia i mam nadzieje do bliskiego zobaczenia!- zanim zdążę odpowiedzieć rozłącza się. Uśmiecham się, zawsze to robi.
Trochę się zagadałam, a do wyjścia zostało mi pół godziny. Na piechotę mam  tam 10 minut, a muszę się jeszcze uczesać i pomalować. 
Poleciałam do łazienki, rozczesałam splątane włosy naturalnie układające się w fale. Już nic więcej z nimi nie robiłam. Nałożyłam lekki podkład, podkreśliłam rzęsy tuszem. Na usta nałożyłam czerwoną szminkę, w sumie jedyną jaką miałam. Zastanawiałam się nad cieniem, ale zegarek wskazywał 11:48 więc zrezygnowałam i szybko naciągnęłam dżinsy. Wsunęłam na nogi buty, w których oczywiście zaciął się zamek, spakowałam najważniejsze rzeczy do torebki i zarzuciłam płaszcz. Cholera, 11:56. Nikt nie lubi spóźnialskich. Wyleciałam z mieszkania, błyskawicznie zamknęłam dom i schowałam klucze do torebki. Sfrunęłam po schodach i wyszłam z domu. Bardzo szybkim krokiem mijałam kolejne budynki a dochodząc do kawiarni prawie biegłam. Na miejscu byłam tylko pięć po. Całkiem nieźle. Wchodząc środka zauważyłam siedzącego Justina. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do stolika.


Justin's POV:
      Czekałem tam około dziesięciu minut. Spóźniła się. Nie lubiłem tego, w sumie kto lubi. Ale mogła mieć coś ważnego do załatwienia, a ja nie oceniam ludzi ot, tak. 
-Hej Caroline- uśmiechnąłem się. Nie wiedziałem co dalej zrobić, więc czekałem na jej reakcję
-Hej Justin- również się uśmiechnęła. Było dość niezręcznie przez moment ale po chwili spojrzeliśmy na siebie i siedliśmy ze śmiechem. 
-Co zamawiasz? Ja płacę- zapytałem i modliłem się, żeby w jej uszach zabrzmiało szarmancko.
-O Jezu nie.. Mam swoje pieniądze- odpowiedziała dość ostro. Chyba myślała że uznałem ją za osobę nad którą trzeba się ulitować, bo nie ma pracy ani hajsu. Ale jest kobietą do cholery, zawsze się za nie płaci.
-To żaden problem. Głupio bym się czuł, gdybyś ty płaciła. I nie dlatego, że uważam że cię nie stać, tylko dlatego że takie mam zasady.- też odpowiedziałem ostro. Westchnęła.
-No dobrze. W takim razie muszę zamówić najtańszą kawę jaka jest- odpowiedziała pół żartem, pół serio.
-Jak tak zrobisz, sam tam pójdę i wybiorę ci jakąś.
-To jak idziesz sobie zamówić, to faktycznie możesz tak zrobić bo nie mogę się zdecydować- znowu się uśmiechnęła.
-Okej, to ja za chwilę wracam- wstałem od stolika i podszedłem  złożyć zamówienie. Wziąłem dwa czekoladowe frappuccino i po muffnie czekoladowym z serem.
-O matko, to strasznie miłe z twojej strony Justin- teraz z jej ust nie schodził uśmiech. Cieszyłem się, że do tego doprowadziłem. Po zjedzeniu ciastka zaczęliśmy rozmawiać. 
-Opowiesz mi o sobie?- zacząłem. Zarumieniła się i delikatnie schowała twarz we włosach. 
-Hej, możesz mi zaufać, ale jeśli nie chcesz, to nic na siłę.
Zdecydowała się otworzyć
-Nazywam się Caroline Evans, ale to już wiesz- upiła łyka kawy nie patrząc na mnie.-Mam 18 lat, młodszą siostrę Melanie, którą kocham ponad życie. Moi.. Moi rodzice.. Oni nie żyją. - nie wytrzymała i z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
-Caroline, ja przepraszam, naprawdę nie chciałem żebyś płakała- złapałem ją za rękę- bardzo mi przykro, jeżeli chcesz, nie musisz nic mówić
-Nie, nie.. Jak już zaczęłam, to skończę- chlipnęła i uśmiechnęła się przez łzy. Uspokoiła głos i kontynuowała.- To się stało rok temu. Mieli wypadek samochodowy. Od tamtego czasu staram się utrzymać siebie i siostrę, chociaż nie najlepiej mi to wychodzi, jak widziałeś wczoraj- zrobiła się całą czerwona.- Pomaga nam trochę babcia mieszkająca na wsi, rzadko się widujemy. Skończyłam liceum i zdałam maturę- uśmiechnęła się- Wczoraj zostałam zwolniona z pracy- to też wiesz, ale wychodząc zaczepił mnie jeden gość i zaoferował pracę u siebie- w jednym z lepszych barów tego typu tutaj. Cieszę się, ale czasem myślę, że tylko do tego się nadaję.
-Nie mów tak- przerwałem jej.
-Dzisiaj mam tam rozmowę o pracę o 15. 
-Czekaj, a kto ci tą pracę zaoferował?
-Taki jeden, siedział koło ciebie, elegancko ubrany.
-A, ten. Dziwny jakiś był.
-Może. Ale prawdopodobnie dzięki niemu będę miała na chleb, więc nie narzekam.- zachichotała- Teraz ty mi opowiedz o sobie
-Jestem Justin Bieber, ale to już wiesz- zaśmialiśmy się- Mam 20 lat, od dwóch mieszkam sam. Do dziś myślałem że to ja mam źle w życiu, ale poznałem ciebie.
-Nie pomagasz- powiedziała żartobliwie.
-Rodzina przeprowadziła się do Bostonu. 
-Dlaczego?
-Gadatliwa jesteś. Tata znalazł tam pracę, ja wolałem zostać tutaj, poza tym pokłóciliśmy się dość poważnie. Również skończyłem szkołę i pracuję, ale dorywczo. Rodzice zostawili mi pieniądze, które na razie wystarczają w zupełności, a stałej pracy wciąż szukam. Również mam rodzeństwo, strasznie za nimi tęsknię.
-To czemu ich nie odwiedzisz?
-Nie mogę.
-Ale dlaczego?
-No bo się pokłóciliśmy!
-No dobra już dobra, nie krzycz- mruknęła. Okej, może trochę za ostro. 
        Rozmawialiśmy jeszcze dobre 1,5 godziny, obsługa dziwnie na nas patrzyła, ale średnio nas to obchodziło. Oczywiście nie obeszło się bez  kilku kłótni i ostrych wymian zdań, ale raczej  w kwestiach poglądów. Z tą dziewczyną nie da się nudzić. Jest strasznie denerwująca i zadaje zbyt dużo pytań, ale intryguje mnie, chce się z nią spędzać czas. Musieliśmy kończyć, bo Caroline miała za chwilę rozmowę o pracę. Pożegnaliśmy się, życzyłem jej powodzenia i kazałem jej napisać jak poszło. Potem rozeszliśmy się, ona do biura jej przyszłego pracodawcy, a ja do domu.

Caroline's POV:

      Po pożegnaniu się z Justinem ruszyłam w przeciwną stronę co on- do biura Patricka. Tym razem na pewno się nie spóźnię, zostało mi jeszcze pół godziny.
        Miałam tam całkiem niedaleko. Kiedy doszłam do budynku, w którym miało odbyć się spotkanie, niepewnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przy biurku zobaczyłam ładną, szczupłą brunetkę. Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam:
-Dzień dobry, ja do pana Patricka...
-Wiem, wspominał coś- przerwała mi niezbyt uprzejmie nawet na mnie nie spoglądając i zaczęła przeglądać coś w papierach, jakby o mnie zapomniała.
-A mogłaby mnie pani do niego zaprowadzić?
-Nie bądź taka niecierpliwa, możesz sekundę poczekać, co? Nie wiem jak on zamierza z tobą wytrzymać.- co za kobieta. Po dwóch- trzech minutach wstała z biurka- Chodź za mną. 
       Posłusznie ruszyłam za dziewczyną i poczułam się dziwnie. Była ubrana w krótką obcisłą sukienkę i żakiet, a ja w zwykłe dżinsy i sweter. No trudno. Chwilę później już pukała do drzwi. 
-Patrick, przyszła ta nowa dziewczyna.
-Wejdźcie- usłyszałyśmy. 
       Dziewczyna otworzyła drzwi. Popatrzyła uwodzicielsko na mężczyznę.
-Sophie, wyjdź teraz. Kiedy skończymy odprowadzisz Caroline do wyjścia.
-Jasne szefie- odpowiedziała lekko zdenerwowana.
      Zostaliśmy sami. Patrick popatrzył na mnie i skinieniem głowy kazał mi siąść.
-No to.. Caroline. Czemu miałbym ci dać tą pracę?- zamurowało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nigdy nie byłam pewna siebie. Ale postanowiłam grać, tak jak oni tutaj.
-Bo jestem dobra. Bo przyciągnę klientów. Bo sam pan mi wczoraj proponował pracę- chyba całkiem nieźle. Może nie brzmiałam rozpaczliwie. 
-Po pierwsze, nie mów do mnie "pan". Nazywam się Patrick. Po drugie, podoba mi się- mówi głosem, który mi akurat się nie podoba. Wstaje z biurka i do mnie podchodzi- Wstań
       Niepewnie wstaję. Patrick zaczyna mi się przyglądać. Po chwili podchodzi jeszcze bliżej i zaczyna mnie obmacywać. Próbuję się wyrwać
-P..P.Patrick, to chyba nie na tym polega...- ku mojemu zdziwieniu puszcza mnie.
-Masz rację. Sprawdzałem tylko czy nie jesteś puszczalska. Bo ja dziwek nie zatrudniam.- mówi z uśmiechem, ale widać po nim, że jest bardzo zdenerwowany. Jasne, myślę mimochodem, ale uśmiecham się najszczerzej jak potrafię.
-Masz tę pracę. Na maila wyślę ci adres klubu i godziny twojej pracy. Teraz idź. Sophie!- dziewczyna zadziwiająco szybko jest jest przy drzwiach. Chyba wszystko podsłuchiwała. Trochę mi głupio.
-Tak?
- Odprowadź Caroline do wyjścia. A potem staw się u mnie.- dodaje z obrzydliwym wyszczerzem.
-Jasne szefie.
      Idę za dziewczyną. Niespodziewanie się odzywa.
-Słuchaj koleżanko. Patrick jest mój i nie masz prawa mi go zabierać. Nie po to walczę tu o niego tyle czasu, żeby teraz przychodziła jakaś dziwka i wszystko psuła. Rozumiesz?
Podejrzewam, że i tak nie zależy jej na odpowiedzi, więc uznaję ją za lekko świrniętą i nic nie odpowiadam. Kiedy dochodzimy do wyjścia, Sophie zawraca a ja wychodzę i wdycham świeże powietrze. Uśmiecham się szeroko i wyjmuję telefon. Chcę napisać do Justina.

Udało się!

Klikam wyślij i wracam piechotą do domu.














3 komentarze:

  1. niedawno znalazłam tego bloga i powiem, że nie żałuję!:)
    będę tu zaglądać, bo wiem, że warto
    życzę weny:)
    ps. dodaj zakładkę obserwatorów - wtedy będę regularnie mogła tu wpadać:)
    http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje ff z Justinem, może przypadnie Ci do gustu<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny blog! i szablon spoko ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na http://twoim-sercem-poezji.blogspot.com/
    ps dobrze sie czyta Twoj blog !

    OdpowiedzUsuń