sobota, 3 stycznia 2015

2. I guess I should not deceive myself

Caroline's POV         

       Dzisiaj ostatni występ, denerwuje się jak cholera. Muszę pokazać temu draniowi, że wylanie mnie było najgorszą decyzją w jego życiu. Tylko co potem? Na opłacenie rachunków ledwo wystarcza mi teraz, więc co będzie kiedy zostanę bez stałego źródła dochodów? Nie mogę zawieść Melanie. Ma dopiero 12 lat, dlaczego ona też musi odczuwać tego skutki? Nie mam czasu na przemyślenia dotyczące niesprawiedliwości życia, idę się szykować. Wyjmuje trzy najbardziej wyzywające stroje jakie mam i decyduje się na czarno-czerwony. Na to narzucam sweter i dżinsy, nie mogę się tak pokazać na ulicy. Robię mocny makijaż, może trochę zbyt mocny, ale nie mam przecież nic do stracenia. Melanie śpi u koleżanki, na szczęście mnie nie widzi. Została mi godzina do wyjścia. Cholera. Nienawidzę czekania, zawsze wtedy myślę o sprawach, o których nie chcę myśleć. Mimowolnie w głowie pojawia mi się obraz bruneta. Uświadamiam sobie, że nie wiem jak ma na imię. Przecież wcale nie chcę wiedzieć. Chyba nie powinnam sama się oszukiwać. Chcę wiedzieć i to bardzo. Świadomość, że pewnie już nigdy go nie spotkam zdecydowanie nie poprawia mi humoru. Dlaczego tak bardzo utkwił mi w głowie jego obraz? Pamiętam każdy szczegół- jasnobrązowe, lekko postawione włosy, czekoladowe oczy, ciemne, grube brwi, pełne usta. Mięśnie pod koszulką. Cholera, cholera, cholera. Ile jeszcze czasu do wyjścia?  Dokładnie czterdzieści trzy minuty. Świetnie. Ciekawe, czy ma dziewczynę. Caroline, debilko, z takim ciałem nie może być sam. Nigdy, żaden chłopak nie sprawiał, że kompletnie traciłam głowę i trzeźwy umysł. Muszę dać sobie spokój. Nigdy już się nie zobaczymy, on ma swoje życie,a ja swoje, szaleją za nim pewnie miliony dziewczyn. Nigdy nie będę wyjątkowa. Mimo tego, że naprawdę bardzo próbowałam tak myśleć, nie mogłam. Nie mogłam wyrzucić z pamięci jego oczu wpatrzonych we mnie, myśli o tym gdzie jest i co robi. Jak potoczy się jego życie? Obraz w mojej głowie pokazuje mnie w jego objęciach. Całujemy się, chyba zbyt namiętnie. Muszę coś zrobić, zanim moje myśli pójdą o krok za daleko. Siedemnaście minut. Chyba dzisiaj wyjdę trochę wcześniej.
       

      Zimny wiatr owiewa mi policzki. Kocham to uczucie. Niestety zbliżam się już do klubu. Niedobrze mi. Wchodzę tylnym wyjściem dla personelu. Zdejmuję płaszcz i już na wejściu słyszę głos pracującej ze mną dziewczyny, Christiny:
-Słyszałam.
-Co słyszałaś?- próbuję udawać beztroską, ale chyba mi to nie wychodzi.
-Nie udawaj, wywalił cię.- tak, jeżeli ktokolwiek miał się czegoś dowiedzieć, zawsze była pierwsza. Nie żebyśmy się jakoś przyjaźniły, ale ta obrzydliwa praca zbliża. Jest bardzo sympatyczna i wesoła. Umie trzymać język za zębami i zawsze wie co powiedzieć. Jest moim totalnym przeciwieństwem. - Nie chcę tu pracować, jeśli ciebie nie będzie!
-Nie martw się kochanie, znajdzie ci inną koleżankę.
-Cudownie. Pewnie to będzie jakaś obrzydliwa dziwka.
-Ejej, będzie dobrze. Dasz sobie radę.
-A ty? Z tego co wiem nie będzie ci za łatwo znaleźć nową pracę.
-Wiem- westchnęłam. 
-Masz tu coś na poprawę humoru. Do dna.- podała mi kieliszek z napojem. Sex on the beach. Nasz ulubiony. Bez gadania biorę kieliszek od dziewczyny i pije. Na raz. Trochę mi lepiej. Zdejmuję dżinsy i sweter, poprawiam makijaż i wychodzę na scenę.


Justin' s POV

      Czekam w tym klubie już około trzech kwadransów i z każdą minutą mam coraz większe wrażenie, że nie jest to występ, którym dziewczyna mogłaby się pochwalić. Nie wiem, co ja tu robię. Koło mnie siedzą sami łysi lub zbyt zarośnięci panowie w wieku 40-50 lat. Co taka dziewczyna może robić w takim miejscu? Muszę z nią porozmawiać. Muszę dowiedzieć się, co zmusiło ją do pracy tutaj. Nie wierzę, że jest to robota jej marzeń. Muszę jej pomóc. Tylko jak ja do niej zagadam? Ciekawe czy mnie pamięta. Być może nie, przecież zemdlała, widziała mnie przez parę sekund. Z zamyślenia wyrywa mnie głos podstarzałego mężczyzny.
-Mogę się dosiąść?-pyta
-Wolałbym nie.-odpowiadam, może trochę nieuprzejmie, ale jestem przyzwyczajony do mówienia tego, co myślę. 
Mężczyzna odchodzi, może trochę oburzony. Nie obchodzi mnie to. Nagle głośna muzyka cichnie, jej miejsce zastępuje powolna i zmysłowa melodia. Na scenę wychodzi drobna, niebieskooka dziewczyna. Wiem, że to ona. Nikt inny nie ma tak niebieskich, cudownych oczu. Ale na tym kończą się podobieństwa. Zamiast delikatnej, naturalnej, skromnie ubranej dziewczyny widzę kobietę o wyzywającym makijażu i ubraniach. Nie mówię, że mi się nie podoba. W każdym wcieleniu podoba mi się aż za bardzo. Poczułem jednak ukłucie w sercu. Widzę ból w jej oczach. Ona nie chce taka być. Zaczęła tańczyć. Zobaczyłem, że niektórzy mężczyźni siedzący koło mnie zaczęli ugniatać sobie spodnie. Obrzydliwe. Skupiłem się na dziewczynie. Nie mogłem oderwać wzroku od jej płynnych ruchów. Nie miało to dla mnie znaczenia seksualnego, raczej emocjonalne. Kątem oka zobaczyłem faceta siedzącego parę stolików ode mnie. Był maksymalnie 3 lata starszy ode mnie. Wiedziałem to, mimo że wyglądał na trzydziestolatka. Był ubrany w drogi garnitur. Trochę odstawał od reszty gości klubu, którzy raczej nie przygotowywali się specjalnie na przyjście tutaj. Cuchnęło tu niezmienionym przez tydzień ubraniem. Ja też nie miałem garnituru. Zwykły t-shirt i dresy sprawiał, że czułem się przy nim dość niezręcznie. Niezbyt mi się spodobał. Spoglądał to na dziewczynę, to na telefon i jakieś notatki.  Nie wydaje mi się, żeby miał dobre intencje.

Występ się skończył. Dostała brawa, ukłoniła się i weszła za scenę. Cholera, tego nie przewidziałem. Po chwili zobaczyłem ją jednak bez makijażu i w normalnym ubraniu przy barze. Zobaczyła mnie. Popatrzyła z niedowierzaniem i schowała odwróciła głowę. Zdążyłem zauważyć, że jest cała czerwona. Znowu chciała uciec. Tym razem jednak byłem szybszy.
-Hej- powiedziałem  z uśmiechem.
-Hej.- zaczęła cicho, wciąż chowając głowę. To urocze- My się chyba jeszcze nie znamy.
Uśmiechnąłem się.
-Pamiętasz mnie?
-Tak- znowu się zarumieniła. Wyglądała na nieśmiałą. Nie spodziewałem się, że znowu zacznie mówić.
-Słuchaj, strasznie cię przepraszam za wczoraj, zachowałam się okropnie, naprawdę nie wiem co powiedzieć. Nawet nie podziękowałam tylko zwiałam, wiem co sobie o mnie myślisz, myślałam że już ni...- przerwałem jej śmiechem
-Hej, spokojnie! Po pierwsze mów trochę wolniej, bo ciężko cię zrozumieć, po drugie naprawdę nie ma sprawy. Rozumiem cię.
-W każdym razie dziękuje za pomoc, naprawdę, i jeszcze raz przepraszam. Muszę już chyba iść, bo nie jestem tu dość mile widziana...
-Słyszałem całą rozmowę. Jeżeli chcesz, pomogę ci szukać pracy.
-Nie, dziękuje, już za dużo dla mnie zrobiłeś, nigdy nie mogłabym ci się odwdzięczyć, a teraz naprawdę muszę iść, bo...
-Poczekaj! Powiesz mi chociaż jak masz na imię?- cholera, znowu jej przerwałem.
-Caroline- odpowiedziała cicho.
-Justin. Masz tu mój numer jeżeli będziesz czegoś potrzebowała- dzwoń.
-Dziękuje, naprawdę muszę lecieć!
I pobiegła. Znowu. Przynajmniej wiem jak ma na imię.  Nie widziałem też nigdzie eleganckiego faceta. Zaniepokoiło mnie to trochę, ale chyba jestem przewrażliwiony. Podszedłem do barku i zamówiłem drinka. Dawno nie piłem. Mam swoje powody. Chyba też muszę wracać do domu.

Caroline's POV

Jezus Maria, Jezus Maria, Jezus Maria. Skompromitowałam się po całości. Co on do cholery robił w tym barze? Może...czekał na mnie? Nie, o czym ja myślę. Justin. Ładne imię. Spojrzałam na karteczkę, na której był wypisany jego numer. Schowałam ją do kieszeni. Usłyszałam wołanie. Nie był to jednak aksamitny głos Justina. Był twardy i ostry, nie wiem, do kogo należał. Odwróciłam się. Parę metrów za mną stał mężczyzna, na oko trzydziestolatek. Przestraszyłam się, i to bardzo. Chyba to zauważył, bo się zaśmiał.
-Nie bój się. Jestem tu żeby ci pomóc.- mhm, ciekawe w czym.- Caroline, prawda?-skąd, do cholery ten typ zna moje imię? Przytaknęłam.
-Słyszałem, że straciłaś pracę.- tego było już za wiele.
-Przepraszam za pytanie, ale skąd pan zna moje imię? I co pana interesuje moja sytuacja?
Znowu się zaśmiał. O co mu znowu chodzi?
-Nie bądź taka niegrzeczna. Znam właściciela tego baru. Skarżył się, że musiał zwolnić swoją najbardziej dochodową tancerkę. Po twoim występie, domyślam się, że to ty. Nazywam się Patric Atkinson, jestem właścicielem klubu Sunstet Strip, jednego z lepszych klubów ze striptizem w Londynie i chce zaoferować ci pracę. Oczywiście najpierw przejdziesz okres próbny, a potem być może zostaniesz jedną ze striptizerek.- zamurowało mnie. Zostałam bez pracy, a teraz sama przyszła do mnie, co prawda tak samo obrzydliwa jak poprzednia, ale to bardziej ekskluzywny klub.
-Ile za to dostanę?
-To zależy tylko od ciebie- odpowiada z uśmiechem i daje mi wizytówkę.- Tutaj masz adres klubu. Zjawisz się tam pojutrze o godzinie piętnastej. Powiesz tam, że jesteś ode mnie. Zaprowadzą cię do mojego gabinetu. Resztą zajmę się ja.- mówi i odchodzi. Bez do widzenia.
Trudno. Ważne, że nie zostaniemy bez pieniędzy. Chowam już drugą karteczkę do kieszeni i  idę do domu. 




------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy drugi rozdział.:) Po pierwsze przepraszam, że dopiero teraz, ale byłam w górach bez komputera, po drugie bardzo dziękuje za komentarze! Nawet nie wiecie, jaka to radość, kiedy się je czyta. Wracając do rozdziału, mam nadzieję, że nie zanudziłam was tymi monologami myślowymi, haha i że rozdział będzie się miło czytało. Proszę też o komentarze pod tym rozdziałem, to bardzo motywuje! Piszcie też co wam się nie podoba, postaram się to zmienić. Dziękuje za czytanie i jeszcze raz proszę o komentarze!:*