niedziela, 1 lutego 2015

3. Will you tell me about yourself?

Po pierwsze, miałam nie pisać rozdziału, bo nie było komentarzy. Ale w trakcie pisania pojawił się jeden od kochanej @xxvvnataliaxxvv, na której cudownego bloga serdecznie zapraszam! W sumie to dzięki niej spięłam dupę i napisałam. Dziękuję ci bardzo kochana!  Szkoda było mi nie pisać haha, mam już zaplanowane parę rozdziałów, w których będzie trochę więcej akcji:) Mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy:) Nie zauważyłam, że jest zablokowane anonimowe komentowanie, ale już jest odblokowane. I jeszcze jedno. Jak chcecie być informowani o rozdziałach napiszcie w komentarzu jak:) tu macie twittera-->@hiiishawtyy Miłego czytania :*







---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Caroline's  POV:

       Wracałam do domu z uśmiechem na ustach. Chyba pierwszy raz od śmierci rodziców byłam naprawdę szczęśliwa. Weszłam na klatkę schodową, wstukałam kod i weszłam po schodach na 3 piętro. Otworzyłam drzwi, rzuciłam rzeczy na podłogę i udałam się do łazienki. Jutro posprzątam. Teraz chciałam tylko się umyć i iść spać. Wchodząc do pomieszczenia dalej szczerzyłam się jak głupia. Myjąc się, myślałam chcąc nie chcąc o Justinie. W mojej głowie zrodziła się myśl żeby do niego zadzwonić,ale bałam się, że pomyśli, że się narzucam. Chociaż, co miałam do stracenia? Postanowiłam, że rano, jak tylko się obudzę zadzwonię do niego. A jak będzie spał? Przecież nie wiem o której wstaje. Nawet nie zauważyłam, jak długo leję wodę z prysznica. Miałam zmarszczone palce i trzęsłam się z zimna.  Szybko zakręciłam wodę, wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Wysuszyłam się i ubrałam w koszulkę i spodenki do spania. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Bijąc się z myślami, w końcu zasnęłam. 


Justin's POV:

     W barze wypiłem jeszcze dwa drinki, a kiedy lekko zaszumiało mi w głowie, postanowiłem wrócić do domu.  Otwierając drzwi i wchodząc do środka miałem ochotę krzyknąć "Wróciłem!", ale kiedy już otwierałem usta przypomniałem sobie, że nikt na mnie nie czeka. Oh. Czasami naprawdę zapominam o tym, że jestem tu sam. Szczególnie teraz, kiedy byłem szczęśliwy z poznania z Caroline. Prawie cały entuzjazm wyparował w jednej chwili. Spojrzałem na zegarek wskazujący za dwadzieścia pierwszą. Poszedłem pod prysznic, a potem do sypialni. Mimo późnej pory nie byłem zmęczony. Zamiast się położyć, postanowiłem włączyć telewizję. Leciał jakiś horror. No tak, jak to w nocy. Nie chciało mi się nic oglądać, ale z nudów zacząłem oglądać. Był beznadziejny. Po czterdziestu minutach wyłączyłem i położyłem się, starając się zasnąć. Ku mojemu zaskoczeniu, nie trwało to długo.


Rano

     Wstałem o 8.30. Spojrzałem na telefon pokazujący jedną nową wiadomość. Wziąłem go do ręki chcąc sprawdzić kto to, ale moje oczy były jeszcze nastawione na sen i ciemność, więc widząc światło telefonu natychmiast je zmrużyłem. Po chwili spojrzałem znowu i się uśmiechnąłem.

Nowa wiadomość od: Caroline

Masz ochotę na spotkanie? Jeśli nie, przepraszam że się narzucam.

Czytając wiadomość, znowu się uśmiechnąłem. Dokładnie takiej wiadomości można spodziewać się od takiej dziewczyny. Spojrzałem na zegarek- za piętnaście dziewiąta.  Kliknąłem na utwórz wiadomość i odpisałem dziewczynie. 

Jasne, a kiedy i gdzie ci pasuje?

Zablokowałem ekran, wsunąłem telefon do kieszeni piżamy i poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Wyjmowałem chleb, masło i ser gdy poczułem na nodze wibracje, co oznaczało, że dziewczyna odpisała.

Nowa wiadomość od: Caroline

O 12 w Starbucksie przy Gloucester Road?

Było to dość daleko od mojego domu, ale miałem bezpośredni dojazd metrem. Szybko odpisałem, że się zgadzam i skończyłem robić śniadanie. Po zjedzeniu zobaczyłem, że zostały mi dwie godziny. Postanowiłem się ubrać i ogarnąć. Sprawdziłem rozkład jazdy, mam metro o 11.34. Idealnie. Przez głowę przeszła mi myśl, że może nie powinienem iść tam z pustymi rękami. Ale co mógłbym jej kupić? Kwiaty? To chyba zbyt oficjalnie. Poza tym nie mam pojęcia, jakie lubi. Czekolada? To tandetne. Nic nie kupię, tak będzie najlepiej. Nastawiłem przypominajkę na 11.20 i włączyłem telewizor.


Caroline's POV:

      Sekundę przed zaśnięciem przyszedł mi do głowy najprostszy, a zarazem najlepszy sposób. Wiadomość. Mentalnie pacnęłam się w czoło za to, że wcześniej na to nie wpadłam i momentalnie zapadłam w sen.
     Rano postanowiłam zrealizować swój pomysł. Umówiliśmy się na dwunastą, co oznacza, że do spotkania o pracę mam jeszcze 3 godziny. Dzisiejszy dzień nie może być zły. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Szybko spojrzałam na lodówkę, na której był plan lekcji mojej siostry. Kończy dziś 14.30. Szybko napisałam jej kartkę, że dzisiaj wrócę później i żeby się nie martwiła. Nie robiłam sobie śniadania, bo nie byłam głodna. Zamiast tego zabrałam się za robienie obiadu Melanie. Spojrzałam na to co mamy w lodówce i z zadowoleniem znalazłam w niej gotowy sos spaghetti. Nastawiłam wodę i wygrzebałam z szafki makaron. Czekając aż zagotuje się woda nalałam sobie soku. Wrzuciłam sos na patelnię, wodę posoliłam i wrzuciłam makaron. Po ośmiu minutach wszystko było gotowe. Zapakowałam jedzenie do plastikowych pojemników i wstawiłam do lodówki, po czym dopisałam jej na karteczce, że obiad znajduje się właśnie tam. Stanęłam na chwilę i oparłam się o ścianę. Zamknęłam oczy. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu.
Justin?
Podeszłam do urządzenia i spojrzałam na wyświetlacz. To babcia. Nasza jedyna rodzina. Uśmiechnęłam się szeroko i odebrałam połączenie.
-Cześć babciu! Jak się miewasz?- zapytałam
-Tak jak ostatnio. Ale co u ciebie? Dajecie radę? Staram wysyłać się wam jak najwięcej dam radę- babcia to najlepszy człowiek na świecie. Sama ledwo wiąże koniec z końcem, a pomaga nam z całych sił.
-Wszystko jest w porządku, idę dzisiaj na rozmowę o lepiej płatną pracę. Naprawdę nie trzeba, żebyś wysyłała nam pieniądze- wzdycham.
-Wiesz, mi i tak nie trzeba dużo... Słuchaj Caroline, dawno się nie widziałyśmy, może wpadłybyście tu do Sunhill...
-Z wielką chęcią, ale na razie Mel ma szkołę, ja pracuję.. Ale niedługo mamy przerwę zimową. Postaramy się przyjechać
-Oh, byłoby mi bardzo miło. Czuję się tu trochę samotnie. I wiesz, Caroline, jesteś bardzo dzielna. 
-Naprawdę dziękuję, ale to chyba nie dzielność tylko konieczność radzenia sobie. - wzdycham spoglądając na zegarek- Babciu, muszę kończyć, jestem umówiona.
-Leć kochanie, i uwierz trochę bardziej w siebie. Do usłyszenia i mam nadzieje do bliskiego zobaczenia!- zanim zdążę odpowiedzieć rozłącza się. Uśmiecham się, zawsze to robi.
Trochę się zagadałam, a do wyjścia zostało mi pół godziny. Na piechotę mam  tam 10 minut, a muszę się jeszcze uczesać i pomalować. 
Poleciałam do łazienki, rozczesałam splątane włosy naturalnie układające się w fale. Już nic więcej z nimi nie robiłam. Nałożyłam lekki podkład, podkreśliłam rzęsy tuszem. Na usta nałożyłam czerwoną szminkę, w sumie jedyną jaką miałam. Zastanawiałam się nad cieniem, ale zegarek wskazywał 11:48 więc zrezygnowałam i szybko naciągnęłam dżinsy. Wsunęłam na nogi buty, w których oczywiście zaciął się zamek, spakowałam najważniejsze rzeczy do torebki i zarzuciłam płaszcz. Cholera, 11:56. Nikt nie lubi spóźnialskich. Wyleciałam z mieszkania, błyskawicznie zamknęłam dom i schowałam klucze do torebki. Sfrunęłam po schodach i wyszłam z domu. Bardzo szybkim krokiem mijałam kolejne budynki a dochodząc do kawiarni prawie biegłam. Na miejscu byłam tylko pięć po. Całkiem nieźle. Wchodząc środka zauważyłam siedzącego Justina. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do stolika.


Justin's POV:
      Czekałem tam około dziesięciu minut. Spóźniła się. Nie lubiłem tego, w sumie kto lubi. Ale mogła mieć coś ważnego do załatwienia, a ja nie oceniam ludzi ot, tak. 
-Hej Caroline- uśmiechnąłem się. Nie wiedziałem co dalej zrobić, więc czekałem na jej reakcję
-Hej Justin- również się uśmiechnęła. Było dość niezręcznie przez moment ale po chwili spojrzeliśmy na siebie i siedliśmy ze śmiechem. 
-Co zamawiasz? Ja płacę- zapytałem i modliłem się, żeby w jej uszach zabrzmiało szarmancko.
-O Jezu nie.. Mam swoje pieniądze- odpowiedziała dość ostro. Chyba myślała że uznałem ją za osobę nad którą trzeba się ulitować, bo nie ma pracy ani hajsu. Ale jest kobietą do cholery, zawsze się za nie płaci.
-To żaden problem. Głupio bym się czuł, gdybyś ty płaciła. I nie dlatego, że uważam że cię nie stać, tylko dlatego że takie mam zasady.- też odpowiedziałem ostro. Westchnęła.
-No dobrze. W takim razie muszę zamówić najtańszą kawę jaka jest- odpowiedziała pół żartem, pół serio.
-Jak tak zrobisz, sam tam pójdę i wybiorę ci jakąś.
-To jak idziesz sobie zamówić, to faktycznie możesz tak zrobić bo nie mogę się zdecydować- znowu się uśmiechnęła.
-Okej, to ja za chwilę wracam- wstałem od stolika i podszedłem  złożyć zamówienie. Wziąłem dwa czekoladowe frappuccino i po muffnie czekoladowym z serem.
-O matko, to strasznie miłe z twojej strony Justin- teraz z jej ust nie schodził uśmiech. Cieszyłem się, że do tego doprowadziłem. Po zjedzeniu ciastka zaczęliśmy rozmawiać. 
-Opowiesz mi o sobie?- zacząłem. Zarumieniła się i delikatnie schowała twarz we włosach. 
-Hej, możesz mi zaufać, ale jeśli nie chcesz, to nic na siłę.
Zdecydowała się otworzyć
-Nazywam się Caroline Evans, ale to już wiesz- upiła łyka kawy nie patrząc na mnie.-Mam 18 lat, młodszą siostrę Melanie, którą kocham ponad życie. Moi.. Moi rodzice.. Oni nie żyją. - nie wytrzymała i z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
-Caroline, ja przepraszam, naprawdę nie chciałem żebyś płakała- złapałem ją za rękę- bardzo mi przykro, jeżeli chcesz, nie musisz nic mówić
-Nie, nie.. Jak już zaczęłam, to skończę- chlipnęła i uśmiechnęła się przez łzy. Uspokoiła głos i kontynuowała.- To się stało rok temu. Mieli wypadek samochodowy. Od tamtego czasu staram się utrzymać siebie i siostrę, chociaż nie najlepiej mi to wychodzi, jak widziałeś wczoraj- zrobiła się całą czerwona.- Pomaga nam trochę babcia mieszkająca na wsi, rzadko się widujemy. Skończyłam liceum i zdałam maturę- uśmiechnęła się- Wczoraj zostałam zwolniona z pracy- to też wiesz, ale wychodząc zaczepił mnie jeden gość i zaoferował pracę u siebie- w jednym z lepszych barów tego typu tutaj. Cieszę się, ale czasem myślę, że tylko do tego się nadaję.
-Nie mów tak- przerwałem jej.
-Dzisiaj mam tam rozmowę o pracę o 15. 
-Czekaj, a kto ci tą pracę zaoferował?
-Taki jeden, siedział koło ciebie, elegancko ubrany.
-A, ten. Dziwny jakiś był.
-Może. Ale prawdopodobnie dzięki niemu będę miała na chleb, więc nie narzekam.- zachichotała- Teraz ty mi opowiedz o sobie
-Jestem Justin Bieber, ale to już wiesz- zaśmialiśmy się- Mam 20 lat, od dwóch mieszkam sam. Do dziś myślałem że to ja mam źle w życiu, ale poznałem ciebie.
-Nie pomagasz- powiedziała żartobliwie.
-Rodzina przeprowadziła się do Bostonu. 
-Dlaczego?
-Gadatliwa jesteś. Tata znalazł tam pracę, ja wolałem zostać tutaj, poza tym pokłóciliśmy się dość poważnie. Również skończyłem szkołę i pracuję, ale dorywczo. Rodzice zostawili mi pieniądze, które na razie wystarczają w zupełności, a stałej pracy wciąż szukam. Również mam rodzeństwo, strasznie za nimi tęsknię.
-To czemu ich nie odwiedzisz?
-Nie mogę.
-Ale dlaczego?
-No bo się pokłóciliśmy!
-No dobra już dobra, nie krzycz- mruknęła. Okej, może trochę za ostro. 
        Rozmawialiśmy jeszcze dobre 1,5 godziny, obsługa dziwnie na nas patrzyła, ale średnio nas to obchodziło. Oczywiście nie obeszło się bez  kilku kłótni i ostrych wymian zdań, ale raczej  w kwestiach poglądów. Z tą dziewczyną nie da się nudzić. Jest strasznie denerwująca i zadaje zbyt dużo pytań, ale intryguje mnie, chce się z nią spędzać czas. Musieliśmy kończyć, bo Caroline miała za chwilę rozmowę o pracę. Pożegnaliśmy się, życzyłem jej powodzenia i kazałem jej napisać jak poszło. Potem rozeszliśmy się, ona do biura jej przyszłego pracodawcy, a ja do domu.

Caroline's POV:

      Po pożegnaniu się z Justinem ruszyłam w przeciwną stronę co on- do biura Patricka. Tym razem na pewno się nie spóźnię, zostało mi jeszcze pół godziny.
        Miałam tam całkiem niedaleko. Kiedy doszłam do budynku, w którym miało odbyć się spotkanie, niepewnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przy biurku zobaczyłam ładną, szczupłą brunetkę. Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam:
-Dzień dobry, ja do pana Patricka...
-Wiem, wspominał coś- przerwała mi niezbyt uprzejmie nawet na mnie nie spoglądając i zaczęła przeglądać coś w papierach, jakby o mnie zapomniała.
-A mogłaby mnie pani do niego zaprowadzić?
-Nie bądź taka niecierpliwa, możesz sekundę poczekać, co? Nie wiem jak on zamierza z tobą wytrzymać.- co za kobieta. Po dwóch- trzech minutach wstała z biurka- Chodź za mną. 
       Posłusznie ruszyłam za dziewczyną i poczułam się dziwnie. Była ubrana w krótką obcisłą sukienkę i żakiet, a ja w zwykłe dżinsy i sweter. No trudno. Chwilę później już pukała do drzwi. 
-Patrick, przyszła ta nowa dziewczyna.
-Wejdźcie- usłyszałyśmy. 
       Dziewczyna otworzyła drzwi. Popatrzyła uwodzicielsko na mężczyznę.
-Sophie, wyjdź teraz. Kiedy skończymy odprowadzisz Caroline do wyjścia.
-Jasne szefie- odpowiedziała lekko zdenerwowana.
      Zostaliśmy sami. Patrick popatrzył na mnie i skinieniem głowy kazał mi siąść.
-No to.. Caroline. Czemu miałbym ci dać tą pracę?- zamurowało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nigdy nie byłam pewna siebie. Ale postanowiłam grać, tak jak oni tutaj.
-Bo jestem dobra. Bo przyciągnę klientów. Bo sam pan mi wczoraj proponował pracę- chyba całkiem nieźle. Może nie brzmiałam rozpaczliwie. 
-Po pierwsze, nie mów do mnie "pan". Nazywam się Patrick. Po drugie, podoba mi się- mówi głosem, który mi akurat się nie podoba. Wstaje z biurka i do mnie podchodzi- Wstań
       Niepewnie wstaję. Patrick zaczyna mi się przyglądać. Po chwili podchodzi jeszcze bliżej i zaczyna mnie obmacywać. Próbuję się wyrwać
-P..P.Patrick, to chyba nie na tym polega...- ku mojemu zdziwieniu puszcza mnie.
-Masz rację. Sprawdzałem tylko czy nie jesteś puszczalska. Bo ja dziwek nie zatrudniam.- mówi z uśmiechem, ale widać po nim, że jest bardzo zdenerwowany. Jasne, myślę mimochodem, ale uśmiecham się najszczerzej jak potrafię.
-Masz tę pracę. Na maila wyślę ci adres klubu i godziny twojej pracy. Teraz idź. Sophie!- dziewczyna zadziwiająco szybko jest jest przy drzwiach. Chyba wszystko podsłuchiwała. Trochę mi głupio.
-Tak?
- Odprowadź Caroline do wyjścia. A potem staw się u mnie.- dodaje z obrzydliwym wyszczerzem.
-Jasne szefie.
      Idę za dziewczyną. Niespodziewanie się odzywa.
-Słuchaj koleżanko. Patrick jest mój i nie masz prawa mi go zabierać. Nie po to walczę tu o niego tyle czasu, żeby teraz przychodziła jakaś dziwka i wszystko psuła. Rozumiesz?
Podejrzewam, że i tak nie zależy jej na odpowiedzi, więc uznaję ją za lekko świrniętą i nic nie odpowiadam. Kiedy dochodzimy do wyjścia, Sophie zawraca a ja wychodzę i wdycham świeże powietrze. Uśmiecham się szeroko i wyjmuję telefon. Chcę napisać do Justina.

Udało się!

Klikam wyślij i wracam piechotą do domu.














sobota, 3 stycznia 2015

2. I guess I should not deceive myself

Caroline's POV         

       Dzisiaj ostatni występ, denerwuje się jak cholera. Muszę pokazać temu draniowi, że wylanie mnie było najgorszą decyzją w jego życiu. Tylko co potem? Na opłacenie rachunków ledwo wystarcza mi teraz, więc co będzie kiedy zostanę bez stałego źródła dochodów? Nie mogę zawieść Melanie. Ma dopiero 12 lat, dlaczego ona też musi odczuwać tego skutki? Nie mam czasu na przemyślenia dotyczące niesprawiedliwości życia, idę się szykować. Wyjmuje trzy najbardziej wyzywające stroje jakie mam i decyduje się na czarno-czerwony. Na to narzucam sweter i dżinsy, nie mogę się tak pokazać na ulicy. Robię mocny makijaż, może trochę zbyt mocny, ale nie mam przecież nic do stracenia. Melanie śpi u koleżanki, na szczęście mnie nie widzi. Została mi godzina do wyjścia. Cholera. Nienawidzę czekania, zawsze wtedy myślę o sprawach, o których nie chcę myśleć. Mimowolnie w głowie pojawia mi się obraz bruneta. Uświadamiam sobie, że nie wiem jak ma na imię. Przecież wcale nie chcę wiedzieć. Chyba nie powinnam sama się oszukiwać. Chcę wiedzieć i to bardzo. Świadomość, że pewnie już nigdy go nie spotkam zdecydowanie nie poprawia mi humoru. Dlaczego tak bardzo utkwił mi w głowie jego obraz? Pamiętam każdy szczegół- jasnobrązowe, lekko postawione włosy, czekoladowe oczy, ciemne, grube brwi, pełne usta. Mięśnie pod koszulką. Cholera, cholera, cholera. Ile jeszcze czasu do wyjścia?  Dokładnie czterdzieści trzy minuty. Świetnie. Ciekawe, czy ma dziewczynę. Caroline, debilko, z takim ciałem nie może być sam. Nigdy, żaden chłopak nie sprawiał, że kompletnie traciłam głowę i trzeźwy umysł. Muszę dać sobie spokój. Nigdy już się nie zobaczymy, on ma swoje życie,a ja swoje, szaleją za nim pewnie miliony dziewczyn. Nigdy nie będę wyjątkowa. Mimo tego, że naprawdę bardzo próbowałam tak myśleć, nie mogłam. Nie mogłam wyrzucić z pamięci jego oczu wpatrzonych we mnie, myśli o tym gdzie jest i co robi. Jak potoczy się jego życie? Obraz w mojej głowie pokazuje mnie w jego objęciach. Całujemy się, chyba zbyt namiętnie. Muszę coś zrobić, zanim moje myśli pójdą o krok za daleko. Siedemnaście minut. Chyba dzisiaj wyjdę trochę wcześniej.
       

      Zimny wiatr owiewa mi policzki. Kocham to uczucie. Niestety zbliżam się już do klubu. Niedobrze mi. Wchodzę tylnym wyjściem dla personelu. Zdejmuję płaszcz i już na wejściu słyszę głos pracującej ze mną dziewczyny, Christiny:
-Słyszałam.
-Co słyszałaś?- próbuję udawać beztroską, ale chyba mi to nie wychodzi.
-Nie udawaj, wywalił cię.- tak, jeżeli ktokolwiek miał się czegoś dowiedzieć, zawsze była pierwsza. Nie żebyśmy się jakoś przyjaźniły, ale ta obrzydliwa praca zbliża. Jest bardzo sympatyczna i wesoła. Umie trzymać język za zębami i zawsze wie co powiedzieć. Jest moim totalnym przeciwieństwem. - Nie chcę tu pracować, jeśli ciebie nie będzie!
-Nie martw się kochanie, znajdzie ci inną koleżankę.
-Cudownie. Pewnie to będzie jakaś obrzydliwa dziwka.
-Ejej, będzie dobrze. Dasz sobie radę.
-A ty? Z tego co wiem nie będzie ci za łatwo znaleźć nową pracę.
-Wiem- westchnęłam. 
-Masz tu coś na poprawę humoru. Do dna.- podała mi kieliszek z napojem. Sex on the beach. Nasz ulubiony. Bez gadania biorę kieliszek od dziewczyny i pije. Na raz. Trochę mi lepiej. Zdejmuję dżinsy i sweter, poprawiam makijaż i wychodzę na scenę.


Justin' s POV

      Czekam w tym klubie już około trzech kwadransów i z każdą minutą mam coraz większe wrażenie, że nie jest to występ, którym dziewczyna mogłaby się pochwalić. Nie wiem, co ja tu robię. Koło mnie siedzą sami łysi lub zbyt zarośnięci panowie w wieku 40-50 lat. Co taka dziewczyna może robić w takim miejscu? Muszę z nią porozmawiać. Muszę dowiedzieć się, co zmusiło ją do pracy tutaj. Nie wierzę, że jest to robota jej marzeń. Muszę jej pomóc. Tylko jak ja do niej zagadam? Ciekawe czy mnie pamięta. Być może nie, przecież zemdlała, widziała mnie przez parę sekund. Z zamyślenia wyrywa mnie głos podstarzałego mężczyzny.
-Mogę się dosiąść?-pyta
-Wolałbym nie.-odpowiadam, może trochę nieuprzejmie, ale jestem przyzwyczajony do mówienia tego, co myślę. 
Mężczyzna odchodzi, może trochę oburzony. Nie obchodzi mnie to. Nagle głośna muzyka cichnie, jej miejsce zastępuje powolna i zmysłowa melodia. Na scenę wychodzi drobna, niebieskooka dziewczyna. Wiem, że to ona. Nikt inny nie ma tak niebieskich, cudownych oczu. Ale na tym kończą się podobieństwa. Zamiast delikatnej, naturalnej, skromnie ubranej dziewczyny widzę kobietę o wyzywającym makijażu i ubraniach. Nie mówię, że mi się nie podoba. W każdym wcieleniu podoba mi się aż za bardzo. Poczułem jednak ukłucie w sercu. Widzę ból w jej oczach. Ona nie chce taka być. Zaczęła tańczyć. Zobaczyłem, że niektórzy mężczyźni siedzący koło mnie zaczęli ugniatać sobie spodnie. Obrzydliwe. Skupiłem się na dziewczynie. Nie mogłem oderwać wzroku od jej płynnych ruchów. Nie miało to dla mnie znaczenia seksualnego, raczej emocjonalne. Kątem oka zobaczyłem faceta siedzącego parę stolików ode mnie. Był maksymalnie 3 lata starszy ode mnie. Wiedziałem to, mimo że wyglądał na trzydziestolatka. Był ubrany w drogi garnitur. Trochę odstawał od reszty gości klubu, którzy raczej nie przygotowywali się specjalnie na przyjście tutaj. Cuchnęło tu niezmienionym przez tydzień ubraniem. Ja też nie miałem garnituru. Zwykły t-shirt i dresy sprawiał, że czułem się przy nim dość niezręcznie. Niezbyt mi się spodobał. Spoglądał to na dziewczynę, to na telefon i jakieś notatki.  Nie wydaje mi się, żeby miał dobre intencje.

Występ się skończył. Dostała brawa, ukłoniła się i weszła za scenę. Cholera, tego nie przewidziałem. Po chwili zobaczyłem ją jednak bez makijażu i w normalnym ubraniu przy barze. Zobaczyła mnie. Popatrzyła z niedowierzaniem i schowała odwróciła głowę. Zdążyłem zauważyć, że jest cała czerwona. Znowu chciała uciec. Tym razem jednak byłem szybszy.
-Hej- powiedziałem  z uśmiechem.
-Hej.- zaczęła cicho, wciąż chowając głowę. To urocze- My się chyba jeszcze nie znamy.
Uśmiechnąłem się.
-Pamiętasz mnie?
-Tak- znowu się zarumieniła. Wyglądała na nieśmiałą. Nie spodziewałem się, że znowu zacznie mówić.
-Słuchaj, strasznie cię przepraszam za wczoraj, zachowałam się okropnie, naprawdę nie wiem co powiedzieć. Nawet nie podziękowałam tylko zwiałam, wiem co sobie o mnie myślisz, myślałam że już ni...- przerwałem jej śmiechem
-Hej, spokojnie! Po pierwsze mów trochę wolniej, bo ciężko cię zrozumieć, po drugie naprawdę nie ma sprawy. Rozumiem cię.
-W każdym razie dziękuje za pomoc, naprawdę, i jeszcze raz przepraszam. Muszę już chyba iść, bo nie jestem tu dość mile widziana...
-Słyszałem całą rozmowę. Jeżeli chcesz, pomogę ci szukać pracy.
-Nie, dziękuje, już za dużo dla mnie zrobiłeś, nigdy nie mogłabym ci się odwdzięczyć, a teraz naprawdę muszę iść, bo...
-Poczekaj! Powiesz mi chociaż jak masz na imię?- cholera, znowu jej przerwałem.
-Caroline- odpowiedziała cicho.
-Justin. Masz tu mój numer jeżeli będziesz czegoś potrzebowała- dzwoń.
-Dziękuje, naprawdę muszę lecieć!
I pobiegła. Znowu. Przynajmniej wiem jak ma na imię.  Nie widziałem też nigdzie eleganckiego faceta. Zaniepokoiło mnie to trochę, ale chyba jestem przewrażliwiony. Podszedłem do barku i zamówiłem drinka. Dawno nie piłem. Mam swoje powody. Chyba też muszę wracać do domu.

Caroline's POV

Jezus Maria, Jezus Maria, Jezus Maria. Skompromitowałam się po całości. Co on do cholery robił w tym barze? Może...czekał na mnie? Nie, o czym ja myślę. Justin. Ładne imię. Spojrzałam na karteczkę, na której był wypisany jego numer. Schowałam ją do kieszeni. Usłyszałam wołanie. Nie był to jednak aksamitny głos Justina. Był twardy i ostry, nie wiem, do kogo należał. Odwróciłam się. Parę metrów za mną stał mężczyzna, na oko trzydziestolatek. Przestraszyłam się, i to bardzo. Chyba to zauważył, bo się zaśmiał.
-Nie bój się. Jestem tu żeby ci pomóc.- mhm, ciekawe w czym.- Caroline, prawda?-skąd, do cholery ten typ zna moje imię? Przytaknęłam.
-Słyszałem, że straciłaś pracę.- tego było już za wiele.
-Przepraszam za pytanie, ale skąd pan zna moje imię? I co pana interesuje moja sytuacja?
Znowu się zaśmiał. O co mu znowu chodzi?
-Nie bądź taka niegrzeczna. Znam właściciela tego baru. Skarżył się, że musiał zwolnić swoją najbardziej dochodową tancerkę. Po twoim występie, domyślam się, że to ty. Nazywam się Patric Atkinson, jestem właścicielem klubu Sunstet Strip, jednego z lepszych klubów ze striptizem w Londynie i chce zaoferować ci pracę. Oczywiście najpierw przejdziesz okres próbny, a potem być może zostaniesz jedną ze striptizerek.- zamurowało mnie. Zostałam bez pracy, a teraz sama przyszła do mnie, co prawda tak samo obrzydliwa jak poprzednia, ale to bardziej ekskluzywny klub.
-Ile za to dostanę?
-To zależy tylko od ciebie- odpowiada z uśmiechem i daje mi wizytówkę.- Tutaj masz adres klubu. Zjawisz się tam pojutrze o godzinie piętnastej. Powiesz tam, że jesteś ode mnie. Zaprowadzą cię do mojego gabinetu. Resztą zajmę się ja.- mówi i odchodzi. Bez do widzenia.
Trudno. Ważne, że nie zostaniemy bez pieniędzy. Chowam już drugą karteczkę do kieszeni i  idę do domu. 




------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy drugi rozdział.:) Po pierwsze przepraszam, że dopiero teraz, ale byłam w górach bez komputera, po drugie bardzo dziękuje za komentarze! Nawet nie wiecie, jaka to radość, kiedy się je czyta. Wracając do rozdziału, mam nadzieję, że nie zanudziłam was tymi monologami myślowymi, haha i że rozdział będzie się miło czytało. Proszę też o komentarze pod tym rozdziałem, to bardzo motywuje! Piszcie też co wam się nie podoba, postaram się to zmienić. Dziękuje za czytanie i jeszcze raz proszę o komentarze!:*







wtorek, 23 grudnia 2014

1. I've never felt like this before.

Caroline's POV

      Znowu słyszę dźwięk budzika. I znowu mi niedobrze. Kolejny taki sam, obleśny dzień. Wstaję z łóżka, nalewam sobie kawy. Czas obudzić Melanie. Tak bardzo chce, żeby rodzice tu byli. Nie, nie mogę teraz płakać. Muszę być silna dla niej. Dobrze, że ona tu jest. Daje mi nadzieje i siłę do życia.
-Melanie! Melanie, kochanie czas wstać.- zero reakcji- Melanie!- no cóż, czasami trzeba sięgnąć po bardziej drastyczne środki. Idę do łazienki i nalewam do kubka zimnej wody. Wracam do pokoju i wylewam ją na dziewczynkę.-Wstawaj!!- no, wreszcie.
-Co się dzieje...-szepcze zaspana.
-Wstawaj, masz szkołę. Ubierz się, idę zrobić śniadanie.- dobrze, że mamy na jedzenie, chociaż brzydzi mnie wszystko kupione za te pieniądze. Brzydzę się sama sobą.
       Robię szybko kanapki z szynką i stawiam na stole.
-Melanie! Pospiesz się!
-Już schodzę, sekunda!
 Po dziesięciu minutach była na dole.
-Ładna mi sekundka.
-No przepraszam!- odpowiedziała zmieszana.
-Nie gniewam się przecież, a teraz jedz szybko bo naprawdę się spóźnisz.
      Kiedy wyszła, rozwaliłam się na kanapie. Dobrze, że muszę wyjść dopiero koło 19. W momencie, w którym o tym pomyślałam, zadzwonił telefon. Jezu, kto może do mnie dzwonić?
-Halo?
-Halo? Caroline?
-Tak, to ja.
-Tu twój szef. Spotkajmy się pod klubem, jeżeli chcesz jeszcze tu pracować. 
-D-d-d-dobrze..?- teraz to naprawdę się bałam.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. Za godzinę pod klubem.- powiedział i rozłączył się. O co mu może do cholery chodzić? Przecież wywiązuję się z obowiązków, i chyba całkiem nieźle, skoro na moich występach pojawia się nie mało klientów. No nic, nie mam wyjścia, muszę się ubrać i wyjść. Po czterdziestu minutach byłam gotowa, aby się z nim spotkać. Wyszłam z domu i po piętnastu minutach spaceru byłam na miejscu. Szefa jeszcze nie było. Po trzech minutach pojawił się obok mnie.
-Witaj Caroline- zaczął. Coś jest nie tak.
-Dzień dobry.
-Dobrze, że jesteś.  Mam do ciebie sprawę. Jesteś bardzo dobrą pracownicą.-matko, czyżby podwyżka?- Chciałbym więc, abyś pracowała także w weekendy, a w tygodniu przedłużylibyśmy ci godziny pracy. Na razie nie stać mnie na podwyższenie twojej pensji, więc pieniądze pozostaną takie same. Jeżeli twoja praca przyniesie restauracji dodatkowe profity, mogę pomyśleć o zwiększeniu stawki.- czy ja się przesłyszałam? Nie wierzę, że proponuje mi coś takiego. Muszę się przecież postawić, nie dałabym rady tak pracować.
-Nie. Przepraszam szefie, ale nie dam rady.- chyba go bardzo rozzłościłam, bo zrobił się cały czerwony na twarzy.
-Jak to nie dasz rady? Nie obchodzi mnie to, będzie tak jak chcę i tyle!
-Naprawdę przepraszam, ale mam siostrę, którą muszę się zająć, nie wyrobiłabym się ze wszystkim.
-Nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! Ojca i matki nie masz żeby się bachorem zajęli?!- dokładnie szefie, nie mam. Łzy napłynęły mi mimowolnie do oczu.-Jeszcze beczeć będziesz dziwko?! Dzisiaj pracujesz ostatni raz! Wylatujesz!-słucham?
-Ale jak t..- nie dane było mi dokończyć, bo poczułam jego rękę na moim policzku i pięść powalającą mnie na ziemie. Zemdlałam.


Justin's POV

       Chyba ta brunetka nie zauważyła, że przyglądałem się całej rozmowie. Kiedy zobaczyłem, jak jakiś facet ją uderza i upada na ziemię, nie czekałem ani chwili i podbiegłem do niej. Chciałem gonić tego chuja, ale spierdolił, a ja nie chciałem tracić czasu. Musiałem przywrócić jej przytomność. Szybko zdjąłem bluzę i podłożyłem jej pod głowę. Na szczęście oddychała. Delikatnie poklepałem ją po policzku.
       -Halo? Halo, koleżanko?- nie kontaktowała. Przez całe to zamieszanie nie zauważyłem, jaka ona jest piękna. O matko.
      - Noo, halo! Budzimy się!- poklepałem ją jeszcze raz. 
Delikatnie otworzyła oczy. Jej cudowne, niebieskie tęczówki wpatrywały się prosto we mnie. Tak, zdecydowanie nie wiedziałem co robić. W oczach żadnej innej kobiety nie dostrzegłem czegoś takiego. Było to  coś w stylu "Lepiej trzymaj się od mojego życia z daleka, bo przynosi same kłopoty". Ale zobaczyłem też coś, czego nie zauważył chyba jeszcze nikt, widząc, jak jest traktowana. Wołanie o pomoc. Dziewczyna mrugnęła dwa razy i chyba zorientowała się, że przyglądamy się sobie zdecydowanie za długo. Ten mężczyzna traktował ją jak rzecz. Nigdy bym nie pomyślał, że tak można traktować kobietę, a szczególnie tak piękną jak ona. Bardzo szybko wstała, chyba odrobinę za szybko, bo zachwiała się prawie upadając znowu i uciekła. Nie rozumiem dlaczego. Wiem, że nie jestem tu dość sławny, ale bez przesady, przecież jej pomogłem. Muszę dowiedzieć się o niej więcej. Muszę ją poznać, to jest zbyt silne. I mimo tego, że nie wiem, co robi i kiedy występuje, będę czekać cały wieczór tylko na nią.  Postanowione. Idę tam i nie zamierzam wyjść dopóki jej nie zobaczę. Ciągle widzę jej twarz w moich myślach. Wyglądała jak z najpiękniejszego snu. Co jeżeli naprawdę śnię? Nie chcę się obudzić. Chcę stać się częścią jej życia. Boże, nie czułem jeszcze czegoś takiego nigdy. Do nikogo. Tego się nie da opisać słowami. Wydawała się silna, ale jednocześnie słaba. Będzie moja. Będę o nią walczyć do końca, choćby nie wiem co. Zrobię dla niej wszystko.


Caroline's POV

      Wiem, że źle zrobiłam uciekając. Wiem, że zachowałam się jak suka. W końcu mi pomógł,  a ja nawet nie podziękowałam. Ale nie mogłam tam zostać. Był zdecydowanie za blisko. Był zdecydowanie zbyt przystojny. Zauroczenie bywa niebezpieczne. Ale czemu ja o tym myślę? Powinnam zastanawiać się, co zrobię po tym, jak stracę pracę. Wprawdzie mam jakieś oszczędności, ale nie wystarczą one na długo. Niestety nie mogłam się na tym skupić, gdyż w głowie miałam tylko jego twarz i czekoladowe oczy wpatrujące się we mnie. I mimo tego, że bardzo chciałam się pozbyć tego obrazu z głowy, nie mogłam. Chociaż nie chciałam go zobaczyć, wierzyłam, że jednak się jeszcze spotkamy.

Dwie godziny później

Słyszę delikatne szuranie butów o wycieraczkę. Melanie wróciła. Jak ja jej powiem o tym, że straciłam pracę? Jest silna, silniejsza ode mnie, ale nie wiem, jak to zniesie. Nie mogę też tego przed nią zataić, jesteśmy przecież rodziną. Wiem, że będzie chciała mi pomóc. Wiem też, że mimo tego, jak bardzo będzie chciała, nie da rady. To ja nie mogę jej zawieść. Jest zdana tylko na mnie.
-Hej, Melanie!-zawołałam i podeszłam do niej i oparłam się o ścianę- Jak było w szkole?
-Jak zwykle. Dlaczego masz taką minę? Coś się stało?-wiedziałam, że się domyśli. Jest za mądra. Westchnęłam.
-Chodź do salonu. Musimy porozmawiać.
Poszła za mną i siadłyśmy na kanapie. Czekała, aż zacznę.
-Wiesz, nie jest za dobrze.
-To widzę. Mów co się dzieje.
-No widzisz, bo jest taka sytuacja, bardzo trudna z resztą no i w og...
-Mów- przerwała mi.
Postanowiłam nie owijać w bawełnę.
-Straciłam pracę.
Zobaczyłam przerażenie w jej oczach. Nie była głupia, wiedziała, co będzie potem. Ale zachowała zimną krew. Tym mi imponuje.

-Będzie ciężko. Ale damy sobie radę, Caroline. Zawsze dajemy, a wiesz dlaczego? Bo mamy siebie.
Znowu nie mogłam powstrzymać łez. Przytuliłam ją mocno i powiedziałam:
-Cieszę się, że cię mam. Tak bardzo cię kocham.




----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           No i jest! Pierwszy rozdzial za nami;) Mam nadzieje że was zaciekawiłam i się spodobał:* Jeżeli czytacie, prosze, zostawcie komentarz. Zawsze to motywuje do pracy! 

      

niedziela, 21 grudnia 2014

Fabuła

18-letnia Caroline po śmierci rodziców jest zmuszona wraz z młodszą siostrą wyjechać z rodzinnego miasta. Caroline musi samodzielnie utrzymywać siebie i siostrę. Wysyła ją do szkoły, a sama zatrudnia się w tanim barze ze striptizem. Tam zostaje zauważona przez właściciela ekskluzywnej restauracji i proponuje jej tą samą pracę, lecz u niego w restauracji  za dużo wyższe zarobki. Ta zgadza się, lecz niedługo pojawiają się trudności. Po drodze spotyka też Justina, tajemniczego chłopaka z problemami. Na jej drodze staje też Sophie, która zrobi wszystko, by Caroline straciła nie tylko pracę, ale też wszystko co dla niej ważne. 


Bohaterowie

Caroline Evans, 18
"Teraz liczy się tylko szczęście mojej siostry. Nikt ani nic nie jest od niej ważniejsze."

Melanie Evans, 12

"Nie będę udawać głupiej. Dobrze wiem, gdzie tatuś i mamusia."

Patric Atkinson, 21
"Ta dziwka od teraz jest moja.  Ma być zawsze na moja zawołanie, inaczej nie ręczę za siebie."

Justin Bieber, 20


" Kocham ją denerwować. Ona chyba mnie też, bo jest strasznie wkurwiająca."

Sophie Grande, 20
"Nie odpuszczę. Przecież nigdy nie odpuszczam. Nie wiem, co on widzi w tej szmacie."